Dzień dobry:) Luty rozgościł się już na dobre, za pasem tłustoczwartkowe szaleństwo, i wciąż
coraz mniej tygodni i dni do wiosny, której nie mogę się już doczekać.
Dzisiejszy przepis, tylko w trochę innej wersji, zagościł kiedyś na naszym
stole. Wtedy nie miałam do niego zastrzeżeń, dlatego wcale się sobie nie
dziwię, że znów do niego wróciłam. Nie wiem, dlaczego takie ciasta określa się
mianem chlebka, jak stwierdził mój K., to przecież jest piernik. Zgadza się,
dodanie do niego korzennych przypraw faktycznie powoduje taki aromat.
Postanowiłam jednak, że ten wypiek musi zapracować na swoje określenie, dlatego
podałam go z dżemem i jogurtem, niczym kanapkę. Mmm – pyszna to była kolacja.
Ach zapomniałam o jednym mały szczególe – brakło mi bananów, no to dałam
gruszki:)
U mnie nie tylko banany, ale także i gruszki:) |